Hortensje haftuję w każdej wolnej chwili, o ile światło dzienne mi na to pozwala. Czarna kanwa jednak ma swoje ograniczenia - ja lubię na niej haftować, ale muszę mieć ładne słoneczko za oknem, przy sztucznym świetle jakoś mi nie idzie. Korzystając z kilku wolnych dni udało mi się troszkę ją podgonić - z czego jestem ogromnie zadowolona :-)
Dla przypomnienia ostatnio, jak ją Wam pokazywałam, było tyle:
W tej chwili mam już tyle, jeszcze chwila i zacznę kolejny kwiatek, których w sumie ma być 4.
A całość ma wyglądać tak:
Ślicznie już wygląda :)
OdpowiedzUsuńPiekna hortensja!
OdpowiedzUsuńPięknie to wygląda na czarnej kanwie. Przyznam, że jeszcze nigdy na takiej nie wyszywałam, ale słyszałam, że jest dość trudno.
OdpowiedzUsuńIdziesz jak burza! :)
Pozdrawiam:)
Pięknie będzie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne
OdpowiedzUsuńoj czarna kanwa to wyzwanie nie lada... masz rację że przy naturalnym świetle lepiej haftować! żeby nie męczyć oczu
OdpowiedzUsuńAleż cudeńko! Z całych sił podziwiam za wyszywanie na czarnej kanwie.:)
OdpowiedzUsuń